Opinie klientów o Stany Nadzwyczajne

5.4 /6
26 
opinii
Intensywność programu
5.0
Pilot
5.5
Program wycieczki
5.3
Transport
5.1
Wyżywienie
4.4
Zakwaterowanie
4.9
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

5.0/6

WOJCIECH, OLSZTYN 27.05.2017
Termin pobytu: kwiecień 2017

Nadzwyczajne ?

Ogólnie wycieczka przyjemna chociaż znacznie zweryfikowała moje wyobrażenia, szczególnie o Kanadzie i Nowym Orleanie.Być może wpływ na to miała fatalna pogoda ( pierwsze 6 dni lał deszcz i było pełne zachmurzenie, temp.powietrza 2- 10 stopni). Bardzo pozytywnie oceniam natomiast Florydę a szczególnie NASA i Everglades.

5.0/6

Zdzisław, --- 23.05.2017
Termin pobytu: lipiec 2017

NADZWYCZAJNE STANY NADZWYCZAJNE

Stany Nadzwyczajne w obecnym wydaniu to jest wersja zmodyfikowana. Ubył Washyngton i Philadelphia a doszedł Boston i kilka dni w Kanadzie. Sama wycieczka też trwa dłużej. Nasza grupa liczyła 17osób ,co skutkowało dużą mobilnością. Dostaliśmy do podróżowania busy w stylu amerykańskim w sumie dość wygodne , które dość sprawnie poruszały się zwłaszcza w mieście . Jednak miały bardzo dużą wadę – bardzo słaba widoczność. Koniec kwietnia to termin , którego zaletą jest przedsezonowość na północy i posezonowość na południu tzn można sprawnie i bezkolizyjnie realizować program bez wpadania na wszędobylskich skośnookich oraz wymuszone robienie sobie z nimi zdjęć . Wadą jest to , że nie wszystko jest otwarte i posprzątane oraz kapryśna pogoda. W opisie wycieczki pisze o bezpośrednim locie do Toronto , lecz na końcu drobnym drukiem wspomniano o możliwej przesiadce i tak to się skończyło. Na szczęście przerwa w Amsterdamie trwała ok. 2 godziny , co nie było zbyt uciążliwe. Przewodnik –pilot Andrzej Strauss leciał razem z nami , co było dość wygodne. Lot z Amsterdamu do Toronto trwał ok. 7,5 godziny i nie był zbyt uciążliwy. Wylot z Warszawy mieliśmy o 6.00 , co skutkowało przybyciem do Kanady ok. 12.30. Tu nastąpiła sprawna odprawa celna i paszportowa bez jakichkolwiek problemów. To spowodowało , że Andy od razu zabrał nas na zwiedzanie miasta , gdyż była odpowiednia pogoda i czas ,a nasz hotel był na dalekich peryferiach miasta Fort Eire. Toronto okazuje się największym ponad 6 milionowym miastem , bardzo nowoczesnym , ze sporą ilością wieżowców . Zabytków jest niezbyt dużo , a te co są to zazwyczaj XIX wiek. Na ulicach odpoczywa sporo bezrobotnych. Miasto jest połączone wieloma krytymi pasażami , które są bardzo przydatne w bardzo śnieżne zimy. Kanada jest zakochana w hokeju ,co też widać w Toronto – muzeum , sklepy czy pomniki. Wieczorem w końcu trafiliśmy do naszego hotelu – motelu w stylu amerykańskim .Spore , czyste pokoje ze sporymi łóżkami zbyt wielkimi dla 1 osoby , trochę za małymi dla2. W pokojach ekspres , kawa czasami herbata ….Śniadanie tradycyjne – wiele słodkości , ale też owoce , serki i kiełbaski. W hotelu było otwarte , sprawnie działające wi-fi .Dzień drugi to wiele odmian Niagary – rzeka ,2 miasta i wodospad. Deszcz padał od rana i poprawa nastąpiła dopiero po południu .Pod wodospadem zmokliśmy ze wszystkich stron , mimo otrzymania specjalnych peleryn. Oglądaliśmy też kiczowate centrum rozrywkowe oraz wiktoriańskie zabudowania. Odwiedziliśmy słynną winiarnię produkującą wino lodowe. Na koniec widzieliśmy początek wieczornej iluminacji wodospadu. Do hotelu wróciliśmy po 21. W Kanadzie jest problem z zakupem alkoholu . W marketach są tylko wina i piwa bezalkoholowe . Alkohol jest tylko w specjalnych – nielicznych sklepach. Podstawą wyżywienia jest Fast food .Ceny w marketach są 2-4 krotnie wyższe niż u nas. Trzeci dzień znów przywitał nas deszczem i to bardziej uciążliwym. Na szczęście zwiedzanie Toronto mieliśmy już zaliczone i pozostał nam tylko wyjazd na wieżę CN Tower. Szkoda tylko , że widoki zabrała nam mgła. Szybko zebraliśmy się w drogę do Kingston. Po drodze przerwa toaletowo-hamburgerowa. Udało się nam skosztować kanadyjskiej specjalności POUTINE – to taka duża zapiekanka z frytkami i różnymi dodatkami. Bez rewelacji , ale to zawsze coś nowego.Kingston to była stolica Kanady Południowej z wielkim ratuszem i wieloma uroczymi budynkami zwłaszcza na peryferiach.Ponadto posiada stary fort , więzienia ,wieże obronne, kościoły. Na nocleg dotarliśmy na peryferia Gananoque .Szkoda bo padało a miasteczko bardzo urocze.Warunki zakwaterowania bardzo zbliżone do poprzednich. Rano kiepskie śniadanie –opiekane ziemniaki ,sucha jajecznica ,2 plasterki bekonu i oczywiście dżemki. Tego dnia deszcz nas osczędził. Na początek był rejs po rzece Św. Wawrzyńca ,pomiędzy licznymi wyspami które często są zabudowane , a jest ich 1850. Te wyspy ,to te od sosu 1000 wysp. Następnie przejazd do Ottawy , która została kompromisową stolicą dla dwujęzycznego kraju. Centrum jest zdominowane przez przez gigantyczne XIX wieczne budynki , wśród których góruje parlament. Cas wolny mieliśmy na rynku.Tutaj zakosztowaliśmy kolejnego specjału „ ogon bobra”.Ponieważ mieliśmy wyprzedzenie czasowe to zajrzeliśmy jeszcze do katedry.Na koniec dotarliśmy do Montrealu i rozpoczęliśmy jego zwiedzanie. Nocleg w hotelu 20 min od starego miasta. Teraz jest dobry moment , aby poruszyć sprawę wyżywienia. Śniadanie w tym hotelu to była parodia. Było serwowane a mimo to brakło. Dopiero po interwencji Endiego podrzucono nam po słodkim rogalu w zastępstwie za mufinki po plasterku ananasa i melona oraz chleb tostowy do tego dżemiki ,oraz masło częściowo zjełczałe. Wycieczka ta zdecydowanie nie jest dla smakoszy .Głównym celem tej wycieczki jest zwiedzanie, co w bardzo dobry sposób zapewniał Endi i rewelacyjny kierowca. Często były długie przejazdy a do tego konieczność realizacji programu oraz coś dodatkowego ciekawego do zobaczenia powodowało , że na jedzenie nie pozostawało zbyt dużo czasu. Godzina czasu wolnego i późne przyjazdy do hoteli były nie w smak tym co lubią pojeść , przez co trochę psuli atmosferę. Na tej wycieczce śniadania są po amerykańsku czyli byle jakie , a potem każdy robi co chce , co najczęściej kończyło się to na wszechobecnych fast foodach lub słodkościach . Wracjąc do meritum wycieczki : po śniadaniu zwiedzanie Montrealu zaczęliśmy od obiektów olimpijskich ,ale zamiast zamkniętej wieży zobaczyliśmy BIODOME czyli faunę i florę różnych stref klimatycznych. Następnie piękna neogotycka katedra , rynek , ostatnie pamiątki i wyjazd do granicy z USA. Przed jej przekroczeniem zajrzeliśmy do Stanstead przeciętego granicą . Mimo zaskoczenia naszą wizytą wpuszczono nas do biblioteki ,gdzie w śodku przebiega granica . Potem odprawa celna i pytania o OWOCE (przewóz nawet 1 sztuki to problem),warzywa , broń, 10 tys USD i czy byliśmy aresztowani. Odprawiał nas bardzo służbowy oficer Paradowski (5 pokolenie w USA).Otrzymał od nas odpowiedz nie nie nie… i to go zadowoliło.Następnie paszporty , odciski wszystkich palców i już w USA. Teraz krótka droga do kolejnego motelu , który nie grzeszył czystością.Kolejny dzień rozpoczął się od kolejnego amerykańskiego śniadania , gdzie główną atrakcją były jajka na twardo. Następnie długi przejazd do Bostonu , gdzie początek miały ruchy , które zapoczątkowały zerwanie więzów z Anglią.Na początek wizyta w centrum handlowym -gdzie wzięliśmy coś na ząb .Potem spacer po mieście , gdzie wśród wieżowców są skulone stare budynki. Potem przejazd do mariny i Cambridge gdzie znaduje się najlepsza uczelnia na świecie Harward. Na koniec kolejny motel , bardzo rozległy i jak na razie najlepszy ,gdzie na śniadanie dodatkowo były mięsa burgerowe i gofrownica.Tutaj też , jak wszędzie królowały sztućce i zastawa jednorazowe.Po Bostonie kolej na Nowy Jork , który zwiedzaliśmy 2 razy po pół dnia . Pogoda znów dała się we znaki , więc na bierząco program był korygowany i w końcy wszystko udało się zrealizować bez specjalnych poświęceń. Tutaj była pierwsza propozycja fakultatywna– widok z 86 pięta warty zrealizowania , choć były duże obawy , gdyż za pierwszym podejściem trafiliśmy na niski pułap chmur. W NY wszystko jest warte obejżenia i najlepiej byłoby spędzić w nim cały tydzień. Udał się nam też wyjazd pod Statuę Wolności , akurat wtedy zaszczyciło nas słońce. Hotel w NY był w środku centrum finansowego i choć pokoje bardzo małe to nikt specjalnie nie narzekał. Kolejny etap to Nowy Orlean .Teraz nadszedł czas na upały.W drugiej części wycieczki temperatura oscylowała w okolicach 30st.Późnowieczorny przelot pozwoliń na nocne indywidualne obejżenie życia nocnego tego zabawowego miasta. Naprawdę warto , choć najlepiej wziąźć coś na uspokojenie . Jest bezpiecznie , jest policja ,ale sceny są jak w filmie.Z balkonów zrzucane są łańcuszki co znaczy pokaż cy…..Alkohol leje się strumieniami ,jest głośno , kolorowo i otyło. To trzeba zobaczyć samemu. Następnego dnia zwiedzaliśmy Nowy Orlean. To miasto robi wrażenie. W czasie wolnym zajżeliśmy do Muzeum Wudu. Odwiedziliśmy też mokradła robiąc mini safari .Kolejny dzień zaczął się wcześnie.O 3.30 transfer na lotnisko i przelot do Atlanty.Tutaj zwiedzanie ośrodka kosmicznego NASA. Największe wrażenie zrobił prom kosmiczny i symulator jego startu. Następnie dojechaliśmy do Orlando i jeszcze mieliśmy czas na kąpiel słoneczną przy basenie.Na część amerykańską dostaliśmy beznadziejny , dziwny wiekowy pojazd.Kabina kierowcy oddzielona od nas czarną ścianą z małym otworem przez który prześlizgiwał się pilot. Zero widoczności do przodu , bardzo ciemne małe boczne szyby do tego brudne sprawiały , że pojazd ten bardziej nadawał się do przewozu ludzi do pracy niż dla turystów.Na Florydzie przeszliśmy hartowanie organizmów : gorąco-zimno ,gorąco-zimno …(na zewnątrz-wewnątrz). Rano wyjchaliśmy do Miami . Tam zwiedziliśmy centrum z lądu i od oceanu , a na nocleg dotarliśmy do Miami Beach .Hotel najlepszy na trasie , przy plaży z basenem i dobrym śniadaniem. Następnego dnia większość grupy udała się na wycieczkę fakultatywną na Key West .Wszyscy byli zadowoleni . Wycieczkę nam prowadził Polak Roch , który od wielu lat mieszka w USA . Oprócz zwiedzania samego miasteczka pełnego ciekawej zabudowy i punktów gastronomicznych po drodze karmiliśmy z ręki wielkie tarpony odganiając natrętne pelikany. Ostatniego dnia mieliśmy wylot o 21.15 i do wyboru pozostać w Miami do wieczora ( zakupy,spacery) , lub wybrać się na kolejną wycieczkę fakultatywną. Osobiście wybrałem wersję nr2 i to był strzał w 10. Endi i Roch zorganizowali nam dzień pełen atrakcji . Pojechaliśmy do Parku Narodowego Everglades tj na teren wielkich moczar . Odwiedziliśmy wioskę indian Miccosukee .Jest to plemię bardzo nieliczne ok. 600 osobowe , ale bardzo specyficzne i dbające o swoją odrębność. Pływaliśmy airbotam wśród szuwarów wypatrując aligatorów i ptactwa wodnego oraz kosztowaliśmy mięsa tych pierwszych. Oglądaliśmy też pokaz obezwładniania żywego aligatora. Na koniec trafiliśmy do kasyna , którego właścicielem było odwiedzane przez nas plemię .To jest biznes ich życia , który pozwala im , żyć spokojnie. Zjedliśmy obiad o jakim wcześniej na tej wycieczce mogliśmy pomarzyć i pograliśmy chwilę na automatach . Był to jeden z ciekawszych dni spędzonych w Ameryce.

5.0/6

JAN, WARSZAWA 15.10.2014

Fajny wyjazd

To nasz drugi wyjazd do USA z Rainbowem. Wjazd był przyjemny ale poprzedni był lepszy. Program był bardzo rozciągnięty geograficznie: od Niagary do Florydy. Dużo przelotów - z przesiadkami, dużo przejazdów. Myślę, że można skreślić z programu Nowy Orlean i zaoszczędzić czas na przelotach albo wydłużyć wycieczkę o 1 lub 2 dni. Można też zrezygnować z Toronto. Silny punkt programu to: Niagara, Waszyngton (szkoda że tak krótko), NASA i Miami.

5.0/6

Basia 15.05.2017
Termin pobytu: lipiec 2017

Syany po raz drugi i na pewno nie ostatni :)

To moja druga odsłona USA, zupełnie inna od zeszłorocznej z dodatkiem Kanady. Chociaż poprzedni wyjazd bardziej mi się podobał (bo było więcej parków narodowycha a lubię przyrodę), to tą wycieczką również oceniam bardzo dobrze. W dużej mierze to zasługa pilota Andrzeja Strauss, który dbał o każdy szczegół i uatrakcyjniał swoją wiedzą i doświadczeniem wszystkie punkty programu. Oprócz pilota atmoswerę tworzą ludzie i przekonałam się, że ilość osób w grupie nie ma większęgo znaczenia. Tym razem podróżowaliśmy w grupie 17 osobowej, w zeszłym roku była to grupa 30 osobowa i było zdecydowanie bardziej wesoło i przyjacielsko. W zeszłym roku też brałam tą wycieczkę pod uwagę i zauważyłam, że tegoroczny program różnił się od wycieczki Stany Nadzwyczajne z zeszłego roku. Zostało dodane więcej dni w Kanadzie (np. doszła Ottawa, Montreal), kosztem zwiedzania Filadelfi i Waszyngtonu i to miom zdaniem duuuży błąd organizatora. Skoro wycieczka nazywa się Stany Nadzwyczajne to mają być Stany a nie Kanada. W Kanadzie powinno zostać tylko Toronto, aby zobaczyć wodospad Niagara od atrakcyjniejszej strony i rejs od razu przejazd do Stanów.
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem